Wednesday, May 28, 2008

Pocałuj Polkę

Za kilka tygodni zakończy się remont jej pracowni graficznej w East Village na Manhattanie. Nareszcie właścicielka firmy "Kiss Me I'm Polish" będzie mogła ją urządzić po swojemu.


Mieszczące się w przerobionym sklepiku studio Agnieszki Gasparskiej ma tutaj swoją siedzibę już od trzech lat, więc w końcu przyszedł czas na renowację. Na okres remontu "squattuje" - jak sama to określa - w biurze znajomych, z którymi sąsiaduje drzwi w drzwi.
Agnieszka jest projektantem graficznym, warszawianką z Ursynowa. Do Nowego Jorku przeprowadziła się w wieku 11 lat, skończyła szkołę na Queensie. Dziś mieszka na Brooklynie. "Bardzo lubiłam zajęcia plastyczne, ale jeszcze wtedy nie myślałam, że czymś takim będę zarabiać na życie" - wspomina. Poza plastyką miała też dryg do nauk ścisłych. Pojawił się więc pomysł zostania architektem. "Ojciec żartował, że jeden architekt w rodzinie wystarczy, więc..." - śmieje się Agnieszka. Dostała się na Cooper Union School of Art. "To niesamowite środowisko, ludzie jak z innego świata, odmiana dla rzeczywistości, którą znałam z publicznej szkoły na Queensie" - mówi.
Podczas studiów wrócił pociąg do przedmiotów ścisłych. Rozwiązaniem okazało się połączenie plastyki i informatyki. "Zawsze fascynowało mnie obserwowanie, jak pomysł czy jakiś projekt graficzny przeistacza się w faktyczne zastosowanie, jak wizualnie rozwiązać jakiś problem. Pomyślałam, że coś takiego mogłabym robić" - tłumaczy. Jeszcze podczas studiów zaprojektowała logo dla sieci szpitali, w skład której wchodzi Bellevue Hospital. Projekt obejmował zastosowanie też nowego znaczka na teczkach, szpitalnych dokumentach, lekarskich fartuchach i wizytówkach. "To było w ramach zajęć" - przyznaje.

Po studiach została zatrudniona w nowojorskiej firmie Funny Garbage, która specjalizuje się w projektowaniu rozmaitych rozwiązań interaktywnych - stron internetowych, tzw. kiosków z prezentacjami multimedialnymi, animacji komputerowych. To w tej firmie Agnieszka zaprojektowała trzy kioski poświęcone historii kosmosu dla planetarium Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Przez ekrany dotykowe gość muzeum może poznać kształtowanie się wszechświata. Z zepołem Funny Garbage zaprojektowała również rozwiązania strony graficznej dla serwisu ekonomicznego Bloomberg. "To było ciekawe wyzwanie, bo co można zrobić ze stroną, na której właściwie nie ma nic tylko cyfry i wykresy. Ale przez proste inteligentne kompozycje, udało nam sie dodać coś do prezentacjii tych wykresów" - opowiada.

Po 5 latach pracy dla Funny Garbage stwierdziła, czas poszukać innych możliwości rozwoju kreatywności. Coraz bardziej dojrzewała do myśli, że najlepiej będzie, jeśli sama sobie zostanie szefem. Jej nowym miejscem pracy najpierw stał się dom, ale wkrótce doszła do wniosku, że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę. "Kiedy klienci cały czas dzwonią, to dom przestaje być twoim domem, brakuje miejsca na odpoczynek i relaks" - mówi. Wkrótce pojawiła się możliwość przeniesienia się do własnej pracowni. Już pod własnym szyldem zaprojektowała m.in. stronę i album o jazzie dla nauczycieli muzyki z wykorzystaniem materiałów od Jazz at Lincoln Center. Do ostatnich przedsięwzięć Agnieszki należy kilkukrotne przeprojektowanie strony przewodnika po modzie niezależnej Refinery 29 i stworzenie strony na stulecie kulturalnego przedstawicielstwa Japonii w Nowym Jorku.



Dla National Recording Academy i Grammy przez 9 miesięcy przygotowywała "style guide". Co to jest style guide? - pytam jako dziennikarz ignorant. "To zestawienie elementów graficznych w różnych stylach, które później można na różne sposoby wykorzystać" - tłumaczy Agnieszka i pokazuje mi pokaźny katalog. "Tak naprawdę Grammy miało do dyspozycji tylko znany znaczek gramofonu. Moim zadaniem było zaprojektowanie rozwiązań graficznych nie tylko z wykorzystaniem tego gramofonu, ale z czymś jeszcze. Co to mogłoby być? - to było zadanie" - opowiada. Na kolejnych stronach style-booka są więc rozmaite wariacje na temat muzyki i gramofonów, nut i pięciolini. Od ponad roku, te wzory są wykorzystywane na rozmaitych produktach - od ubrań i akcesoriów, do najróżniejszych materiałów promocyjnych. Niektóre elementy były nawet inspiracją dla producentów zeszłorocznej gali Grammy Awards. "Sprzedaż produktów Grammy Brand, pomaga Akademii finansować ich fundację non-profit" - dodaje Agnieszka.

Projekty Agnieszki można zobaczyć na jej stronie internetowej - www.kissmeimpolish.com. "Niektóre z nich są już dość stare, niektóre rozwiązania graficzne zostały już zamienione na jakieś nowsze innego autorstwa, tak stało się np. ze stroną Bloomberga, która zdążyła się od tamtego czasu kilkakrotnie zmienić" - tłumaczy Agnieszka i przyznaje, że brakuje jej czasu na zaktualizowanie i przeprojektowanie własnej strony. "Tak to jest, że szewc bez butów chodzi..." - śmieje się.
Rozmowę przerywa nam pukanie do drzwi. To listonosz z twarzą schowaną za ogromnym pudłem - przesyłką dla Agnieszki. "Zobacz jaki zabawny zbieg okoliczności. Rozmawiamy o remoncie, a tutaj akurat przyszły zegary, którymi udekoruję pracownię" - mówi z zachwytem w głosie. To trzy tradycyjne okrągłe, zegary z białą tarczą i czarnymi cyframi i wskazówkami. Można powiedzieć surowe czasomierze jak w szkole albo na urzędowym korytarzu. "Właśnie o takie mi chodziło" - cieszy się Agnieszka, która znalazła je na ebayu. "Jeden ustawię na czas polski, drugi na nowojorski, a trzeci na czas Los Angeles. Dlaczego akurat LA? "Aktualnie pracuję nad projektowaniem strony internetowej dla firmy 'Good' - kreatorem pisma pod tą sama nazwą. Główna siedziba firmy jest w Kalifornii, więc ostatnio latam tam średnio raz w miesiącu. A poza tym kocham Kalifornię" - opowiada.

Kilkakrotnie proszona i pytana, nie potrafi wskazać jednego projektu, nad którym praca przyniosła jej szczególną radość. Widać, że jest bardzo zadowolona z tego, co robi, praca sprawia jej satysfakcję, a urządzanie firmy to dla niej ogromna przyjemność. Oprócz projektowania na zlecenia swoje pomysły graficzne przenosi też np. na koszulki albo torby. "Pamiętam jak dwa lata temu w Zakopanem wpadł mi w oko pewien płot. Miał tak niezwykły kształt, że zapamiętałam ten wzór i szukam możliwości jego wykorzystania" - wspomina. W domu ma całe pudła i stosy "wydzierek" z gazet, zdjęć, fragmentów wzorów, opakowań, które jej się kiedyś spodobały i które zachowała do wykorzystania na przyszłość.
Jak walczy o zlecenia? "Najlepszą reklamą jest dobrze zrobiony projekt. W tej branży, tak jak w wielu innych, twoja profesjonalna reputacja buduje się projekt po projekcie. Często jest tak, że nowe zlecenie pojawia się przez polecenie kogoś, z kim kiedyś pracowałam, albo przez to że nowy klient natknął się na którąś z moich dawniejszych prac" - odpowiada. Tak było też m.in. z zaprojektowaniem szaty graficznej na rozkładówkę polskiego pisma "Exklusiv", na której przedstawiono modne gadżety. "To oni jakoś mnie znaleźli i zgłosili się do mnie z propozycją współpracy" - mówi projektantka. W tym samym numerze poświęcili jej krótki tekst ze zdjęciami zaprojektowanych przez nią kolorowych toreb. "Nigdy nie wiadomo, w czyje ręce trafi twoja praca i czy nie doprowadzi cię do kolejnego ciekawego projektu. A poza tym, każda osoba, z którą pracujesz, jest twoim atutem. Jeżeli masz pozytywne stosunki z ludźmi, to drzwi się łatwiej otwierają" - wyjaśnia.
Marcin Poznań

1 comment:

Bartek said...

swietny blog! dlaczego juz nie piszesz?

pzdr,

Bartek